wtorek, 6 listopada 2012

My hourse ... albo tak poprostu mój konik



Odwiedzając po kolei Wasze blogi już da się odczuć że świąteczna atmosfera zbliża się wielkimi krokami.  Wasz zapał obserwuje na załączanych fotorelacjach. Widzę Wasze rączki pełne pracy i słyszę maszyny dudniące szyjące świąteczne prezenty każdy z szukających znajdzie coś dla siebie nie banalny prezent dla kogoś ukochanego, to jest pewne.

Mocno Was wszystkie i wszystkich w tym zapale wspieram i życzę nie kończących się pomysłów.
Pragnę podziękować wszystkim obserwującym, że zechcieliście choć przez chwilkę zagościć i u nas.

Mnie chyba tez bez reszty zajmuje szycie, i moje ukochane Koraliny, właściwie nasze bo pomysł i projekty należą zawsze do córci, pochłonęły mój umysł bez reszty. Odchodzę od maszyny a nadal o nich myślę - tak tak szyją się kolejne laleczki ale ciągle pracuje nad zrobieniem fotorelacji, która oddałaby cały ich urok a w tak zwanym między czasie próbujemy innym pomysłów.

W dzisiejszym poście i w naszych serduszkach miejsce znalazł konik ma nawet nadane imię przedstawiam Wam Henryka.
Projekt trochę zaczerpnięty z  niemalże kompendium wiedzy o dekoracjach autorki Tone Finnanger ale w pełni mój własny.


Henryk ma ruchome kopytka i można go dowolnie ustawiać, usadzać, galopować czy truchtać
i jeszcze jedno potrafi dumnie prezentować się na zdjęciach

 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz